|
www.depresjastop.fora.pl Forum dla poszukujących kontaktu w trudnych chwilach
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ON_79
Gość
|
Wysłany: Pią 14:54, 22 Sty 2016 Temat postu: ZDRADA |
|
|
Witam.
Zdrada, temat raczej bolesny i trudny ale niestety „z życia wzięty”… Każdy kto tego doświadczył staje przed masą pytań, wątpliwości, rozterek, bólu i całej masy innych, raczej negatywnych, uczuć… Niestety często taka osoba jest zdana na samego Siebie bo nie ma z kim porozmawiać, nie ma osoby, która Ją zrozumie a bycie samemu w takiej sytuacji jest wyjątkowo trudne…
Zdając sobie z tego sprawę piszę tutaj bo być może są osoby w podobnej sytuacji do mnie a wiem, że rozmowa w takich chwilach potrafi bardzo pomóc… może nie rozwiąże problemu ale pozwoli popatrzeć na wszystko z innej strony i na chociaż chwile pomyśleć o czymś innym.
Niestety sytuacje takie zdarzają się z różnych przyczyn i nieraz ciężko się z tym pogodzić..podobno czas leczy rany ale chyba nie zawsze tak jest…
Jeśli ktoś jest w podobnej sytuacji i ma ochotę to zapraszam do rozmowy.. myślę, że wsparcie w takich chwilach przyda się każdemu.
Pozdrawiam ON_79 – okolice Legnicy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marynia
Gość
|
Wysłany: Pią 18:16, 22 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Szczerze Ci współczuję ,bo co innego można zrobić .Wydaje mi się,że każdy z nas kiedyś zostanie zdradzony ,to wynika z naszego bytu .Nie mam na myśli tutaj tylko i wyłącznie zdrady cielesnej ,ale są przecież i inne ,jak zdrada emocjonalna ,może chyba najgorsza .
Co Ci mozna poradzić ? Nic nie zatrze tego bólu ,będziesz rozpamiętywał tak długo ,jak będziesz w kontakcie z tą osobą .
Jest jedno pocieszenie ,z czasem wszystko blednie ,zaciera się ,pomyśl ,nie ma ludzi doskonałych ,każdy popełnia błędy ,tylko aby uczyć się na swoich potknięciach .Jak niczego to nie nauczy ,to szkoda naszych nerwów, trosk,obniżenia naszej wartości ,trzeba od siebie przynajmniej odpocząć ......
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ON_79
Gość
|
Wysłany: Sob 11:44, 23 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Jestem z tą osobą… okazało się, że jednak kocham Ją ponad wszystko...staram się aby było jak kiedyś… w zasadzie to chce abyśmy się razem starali… wiem, że oboje jesteśmy winni tej sytuacji tylko problem polega na tym, że ja w jednej chwili zrozumiałem co się stało i chce to naprawiać… druga strona właśnie nie wiem czego chce. Chcemy być razem, chcemy dalej być rodziną ale jak na razie to ja się staram wszystko naprawiać, rozumieć, wybaczać, zapominać … a na dobrą sprawę to ja zostałem skrzywdzony i branie cały czas winy na siebie nie jest zbyt zdrowe . Skomplikowane to wszystko… kto by pomyślał … mam nadzieje, że uda nam się pomimo wszystko dalej żyć choć na razie jest ciężko. Najgorszy jest chyba brak zrozumienia tego co czuję, jak to na mnie wpłynęło i jak muszę teraz żyć...zobaczymy za jakiś czas. Mówi się, że co nas nie zabije to nas wzmocni..zobaczymy czy będę silniejszy . Na razie staram się dotrwać do jutra, potem kolejny dzień i tak dalej ...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marynia
Gość
|
Wysłany: Sob 22:30, 23 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Ja Cię doskonale rozumiem ,wydaje mi się,że chyba jednak dobrze zrobiłeś .Nie wiem ,jak sobie poradzisz ,ale to już osobny problem ,wszyscy dookoła piszą ,że trzeba tak robić w życiu ,aby potem niczego nie żałować .Myślę,że Ty właśnie to robisz ,a czy nie będziesz żałować ?
Nie wiem ,czy Twoja rodzina jest dzietna ? Przypuszczam ,że takie poczynania,jak Twoje , wymuszają dobro dzieci ,ale mogę się mylić .
Jedno ,co musisz zrobić ,to zająć czymś ciało ,umysł ,może jakiś remont w domu ,jakieś wypady w góry ,aby zmęczyć ciało i przestać to wszystko po raz tysięczny analizować .
Tak ,jak do tej pory żyjesz ,to za chwilę będziesz nadawał się do "Wariatkowa" ,zrób coś!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ON_79
Gość
|
Wysłany: Nie 22:33, 24 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Czy będę żałował czy nie to zobaczymy za jakiś czas… na razie chce aby było w miarę normalnie… nie wiem jak będzie ..czy to wszystko mnie nie przerośnie… ale chce mimo obaw za wszelką cenę próbować .
No rodzina dzietna… i chyba faktycznie ma to duży wpływ na nasze dalsze życie..
Zająć ciało i umysł… no tu jest problem..zmuszam się do tego aby pracować ale mam pustkę w głowie..masę pytań i brak możliwości zdobycia na nie odpowiedzi..ciężko jest jak najbliższa Ci osoba wbija nóż w plecy... ale walczę . No do wariatkowa nie ma daleko – chyba Złotoryja .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marynia
Gość
|
Wysłany: Wto 19:15, 26 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Wszystko przejdzie ,nie Ty jeden borykasz sie z tym problemem.
Każde małżeństwo ma wzloty i upadki ,takie życie .
Czy dacie radę pokonać kryzys? To zależy od Was obojga ,jedna strona nic nie zdziała .Ale próbuj ,a w głowie ma się kołatać myśl .....uda się !
Na początek proponuję szczerą rozmowę ,niech to będą krzyki ,wyzwiska ,ale taki dialog oczyszcza atmosferę i dowiesz się co myśli ta druga osoba ,czym Ty ją zawiodłeś ,czego oczekiwała od męża .Naprawdę warto podjąć taki "dialog" .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ON_79
Gość
|
Wysłany: Wto 19:32, 26 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Nooo... gdyby to było takie proste i oczywiste... porozmawiać szczerze...wyrzucić z siebie wszystko i razem podjąć decyzje jak dalej to naprawiać...Jak na razie to w tym „dialogu” jestem sam… i to jest właśnie najgorsze… wiem, że sam mimo wielkiego samozaparcia, chęci, miłości i poświęcenia mogę nie dać rady. Najgorsza jest bezsilność, bo wszyscy mówią, ze potrzeba czasu a ja po prostu tego czasu nie mam.. ja potrzebuje teraz wsparcia i zrozumienia z drugiej strony aby móc wierzyć i planować jakąś wspólną przyszłość...Byś może mam zbyt duże wymagania, być może chce wszystko naprawić za szybko...ale mimo to jeśli od drugiej strony nie widzę tego zaangażowania, poświęcenia i tak dalej to nie nastraja to optymistycznie. Niby jesteśmy razem, niby chcemy wyjść na prostą ale udawanie, że nic się nie stało i czekanie na nie wiadomo co jest dla mnie zabójcze. No ale jestem dobrej myśli szukam sobie zajęcia i motywacji do robienia czegokolwiek… denerwuje mnie jeszcze to, że tak to wszystko przeżywam..zamiast jakoś się zdystansować..sam nie wiem.. za dużo empatii… ale po tym wszystkim chyba sporo jej umrze...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marynia
Gość
|
Wysłany: Śro 20:14, 27 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Musisz sobie odpowiedzieć ,czego tak naprawdę oczekujesz po swojej połowicy .Czy chcesz ,aby się przed Tobą kajała ,prosiła ....tego oczekujesz ?
Z drugiej strony Ona udaje ,że nic się nie stało ,chce przejść nad tym do porządku dziennego ,no bo co ma zrobić ?
Myśli ,że jak nie będzie rozmawiać o tym ,rozdrapywać tych ran ,to może jakoś to powolutku ucichnie ? Ty oczekujesz czegoś innego i taka sytuacje Ciebie wykańcza .Musisz zrozumieć jej "ucieczkę " przed problemem i musisz zrozumieć także siebie ,a to już jest trudne ,bardzo trudne .
Piszę trochę chaotycznie ,nie wiem ,czy mnie rozumiesz ,ale musisz coś postanowić .Albo zamykasz ten rozdzial ,albo .......no właśnie .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ON_79
Gość
|
Wysłany: Pią 16:12, 29 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Rozumiem co piszesz .
Wiem co oczekuję na co czekam… tak poczucie winy, żal, że do tego doszło, skruchę….to bym chciał zobaczyć. Wiem gdzie leży moja wina i naprawiam to jak tylko mogę… ale jak nie widzę choćby cienia wdzięczności za moje poczynania to co mam myśleć ?? z drugiej strony staram się Ją zrozumieć, że to może być reakcja obronna...nie każdy potrafi się przyznać do winy…. Z innej strony rozmawiamy normalnie, planujemy dalszą przyszłość i tak dalej… normalnie jakaś „masakra”… skrajne odczucia mam. Z jednej strony chciałbym znienawidzić, z drugiej nie mogę.. nie potrafię.
Z natury jestem osobą bardzo empatyczną i strasznie to przeżywam..nie potrafię jakoś się do tego zdystansować. Ciężko mi zrozumieć Siebie/Nas bo nie jestem obiektywny w obecnej sytuacji..wiem, że wnioski jakie wyciągam, to co myślę jest bardzo stronnicze… zdaje sobie z tego sprawę ale to niewiele pomaga w tym wszystkim. Słyszę prośby „o czas” a ja z dnia na dzień coraz gorzej to znoszę… bez wsparcia kiepsko to widzę choć nadal „walczę”.. jeszcze mam siłę .
Najbardziej doskwiera brak zrozumienia...brak możliwość wyrzucenia tego z Siebie i zobaczenia… no zobaczeni czegoś.. może sam nie wiem czego.
Nawet z kolegami na „browara” wyskoczyć nie mogę no bo co… raczej kiepski temat do rozmowy/chwalenia się .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 19:02, 31 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Słuchaj ,tak fajnie to opisałeś ,że ja sama z przyjemnością Cię czytałam .Ty wszystko wiesz ,wszystko rozumiesz ,wszystko przyswoiłeś ,tylko Co ?
No właśnie ,co ?
Nie przypuszczałam ,że facet ,mężczyzna tak to przeżywa, tak go to boli ,a z drugiej strony tak chce ratować związek .Jeżeli wszystko jest tak ,jak piszesz ,to wielki Szacun dla Ciebie ,szukaj dla siebie jakiegoś rozwiązania ,bo w takiej rozterce długo nie wytrzymasz .Co do spotkań przy browarze ,to jak najbardziej polecam ,ale rozmowy o swoim życiu prywatnym ,jak najmocniej odradzałabym .Świat Facetów ,jest brutalny ,kiedyś i tak zostałoby Ci to wypomniane ,wyśmiane , to sobie akurat odpuść .
Najlepiej jak by to był Ktoś obcy ,dzisiaj go widzisz ,a jutro nie pamiętasz twarzy i o to chodzi ,tak ma być .Pomyśl czy masz Kogoś takiego ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ON_79
Gość
|
Wysłany: Pon 10:42, 01 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
No też nie przypuszczałem, że tak się zachowam...myślałem, że w jednej chwili wszystko umrze i się skończy...zostanie nienawiść, złość, żal i temu podobne uczucia… jednak tak się nie stało i to też mnie denerwuje (myślałem, że lepiej siebie znam…).
Ciężko znaleźć dla siebie jakieś rozwiązanie/zajęcie – ciężko się zmobilizować to raz a dwa… nawet jak już się spręże i zacznę coś robić...coś co mnie wciągnie i zaangażuje to co? W końcu się to skończy i przychodzi „kac”, szara rzeczywistość wraca i znów jest lipa...no ale przynajmniej kolejny dzień do przodu .
Poza tym zamiast szukać sobie zajęcia, wychodzić gdzieś, to jednak każdą wolną chwilę chcę spędzać z rodziną...
Pogadać z kimś obcym, nie związanym z tym wszystkim...może to jakieś rozwiązanie, ale z drugiej strony sama rozmowa na ile pomoże?? ile można to roztrząsać?? niestety w takich chwilach jesteśmy sami i sami musimy się z tym zmierzyć i liczyć na to, że damy radę. Ja wiem z kim chce rozmawiać, ale obecnie jest to trudne…
A obcych w barze zaczepiać aby pogadać ?? to chyba na filmach tak jest .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
_Req_
Stały bywalec
Dołączył: 25 Kwi 2014
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Opolskie, Bawaria
|
Wysłany: Czw 1:58, 04 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Wybierasz najgorsza z mozliwych drog,ale to twoje zycie w sumie. Dlaczego najgorsza? Sam sie przekonasz juz niedlugo. Ludzie popelniaja bledy i ..placa za nie a wtedy sie ucza ich juz wiecej nie popelniac...albo i nie...w kazdym razie jesli nie zaplaca za nie na pewno sie niczego nie naucza i sie nie zmienia...
Utrzymywanie zwiazku ze wzgledu na dzieci.... hmmm... nie slyszalem jeszcze o przypadku zeby to dzieciom na dobre wyszlo....Zycie z kims komu nie mozna zaufac tez jest do bani. Nie widze tu zbyt wielu opcji.
Co do poppelnianych bledow ...kazdy je popelnia o bledach sie rozmawia z tym ze zdrada to juz cos wiecej niz blad.
A ze boli ...no boli i na pocieszenie dodam ze do konca zycia moze tak bolec. Najlepiej chyba jest odejsc, ulozyc sobie zycie od nowa i postarac sie wybaczyc. Po kilku latach to jest mozliwe. Tylko ze bolec bedzie zawsze nigdy sie nie zapomina jedyne co mozna zrobic to nigdy i przy nikim do tego tematu nie wracac.
Zadne dziecko nie bedzie szczesliwe patrzac na nieszczesliwych rodzicow....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ON_79
Gość
|
Wysłany: Pią 13:40, 05 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Zobaczymy czy wybrałem najgorszą możliwość... obecnie nie widzę innej drogi.. nie widzę lub nie chcę zobaczyć.
Nie robię tego tylko dla dziecka.. robię to dla nas wszystkich..przynajmniej chcę tak zrobić.
Co do nauki na błędach to masz rację...czy My się nauczymy czy nie okaże się za jakiś czas.
Obecnie boli jak nie wiem co, będzie się to ciągnęło za mną/nami do końca życia zapewne... W nowym życiu też trzeba zaufać i tak dalej...i znów ryzyko i znów szansa, że coś nie wyjdzie.
Wiem co mam, wiem co razem przeszliśmy dobrego i złego i nie chcemy tego zaprzepaścić..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
azja
Nowy użytkownik
Dołączył: 07 Lut 2016
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 6:10, 07 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Witam, podepne sie pod temat.
Ja zostalam zdradzona emocjonalnie, nie bylismy z moim partnerem malzenstwem, ale bylismy ze soba 8 lat.
Nasze relacje byly rozne. Od milosci po krzyki, szantaze, po klotnie i obrazanie siebie nawzzjem. Oboje mamy na sumieniu rozne nie odpowiednie zachowania i slowa wypowiedziane do siebie.... Ale jednak jakis zawsze sie udawalo to skleic.
Z poczatkiem stycznia znow sie zaczelo psuc. Prowokowal klotnie, mowil co raz gorsze rzeczy. Drwil i upokarzal. 4.01 w klotni nie wytrzymalam i wzielam noz. Chcialam sie pociac.nie powstrzymal mnie. Juz wiem, ze to byly prowokacje.i tak bylo tylko gorzej.
11.1. Zapytal czy chce wrocic do domu na urlop. Mieszkamy za granica. Pojechalismy.
A tam trzsciego dnia zaczal dzialac. Prowokowal dalej chcial mnie zostawic w polsce, chcial zebym tu juz nie wrocila. Bo mial plan...
Ja tez, ze to naprawimy. Przeciez jak pytalam czy kogos ma to odpowiadal, ze nie.
Mowil ze nie kocha mnie, ze sie wypalil bo za duzo zlego sie wydarzylo. Dlatego chcialam to ratowac.
Caly urlop sie staralam, prosilam o spotkania, ozainteresowanie.. Bez skutku.
Po drodze, prawie ze mna nie rozmawial. 12h prowadzilam auto bez rozmowy, bez zmiany kierowcy.
Przyjechalismy na miejsce, tydzien temu w niedzield, juz czekal na mnie list z pracy.
"Nie przedluza mi umowy. Pracuje do 25.02"
Zlapal sie za glowe, i powiedzial, chcialem Cie zostawic ale w tej sytuacji nie moge.
W czwartek sie wyprowadzil. Wynajął lokum dla niej i dl siebie.
Ona jeszcze tez jest w zwiazku.
Powiedzial ze bedzie czeka!.
Kocha ja. Z tego co wyczytalam z ich rozmowy, onajego tez.
Ja i on mamy po 28 lat, ona m 20.
Serce mi peklo, ale najpierw dominowala zlosc. Obarczal mnie za rozpad.
A on przestal mnie kochac wtedy gdy poznal ja.
Ja nie daje rady. Nie spie, nie jem. A on buduje szczescie na moim nieszczesciu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ON_79
Gość
|
Wysłany: Nie 22:30, 07 Lut 2016 Temat postu: |
|
|
Hej.
Doskonale Cię rozumiem, uwierz mi…
Ból nieziemski...nijak mający się do fizycznego...sam się nie spodziewałem, że „serce” może tak boleć…
Pytania: Dlaczego? Dlaczego ja? Za co? Czy to kara? - na które nie znajdujesz odpowiedzi…
Wszystko wygląda jak sen..takie nierealne.. myślisz,że się obudzisz i to tylko koszmar był…
Najgorszy chyba jest brak możliwości zrozumienia tego i „ogarnięcia sytuacji”…
Jak masz z kim porozmawiać to dobrze, jak nie to nie zazdroszczę...(sam nie mam za bardzo z kim o tym porozmawiać…), poza tym rozmowa niby pomaga...niby na trochę...ale potem znów jest szara rzeczywistość…
Nie napiszę Ci: trzymaj się, będzie dobrze… bo wiem, że to tylko puste słowa… sam nie wiem czy będzie dobrze...możesz mieć nadzieję, że w końcu staniesz na nogi i zaczniesz nowe życie…
Szukaj jakiegoś zajęcia… wiem, że to nie jest łatwe...sam nie mogę się zmotywować… masz znajomych to idź i choć na chwilę zapomnij...choć przez chwilę będzie Ci lżej… staraj się to przeczekać...niby czas leczy rany...niby bo ja jakoś nie czuję się z dnia na dzień lepiej… ale jak na razie staram się wierzyć, że będzie jakoś inaczej..nie wiem czy lepiej...mam taką nadzieję...tego mogę Ci życzyć… nadziei, że będzie lepiej.. ale zanim to nastąpi będzie ciężko...nie ukrywam.
W końcu zaczniesz jeść..zaczniesz się do tego zmuszać…
Jeśli masz wsparcie bliskich to super, jak nie to znów niedobrze…
Mówią, że co nas nie zabije to nas wzmocni… - Nie daj się zabić...staraj się walczyć…
Jeśli chcesz porozmawiać poza forum to śmiało pisz..
Pozdrawiam ON_79.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|