Autor Wiadomość
_Req_
PostWysłany: Pią 18:07, 10 Cze 2016    Temat postu:

Hej wszystkim:) widze ze troszeczke sie temat ruszyl;)
zazu... hmmm... co do ostatniego mojego posta... napisze moze tak...
Nie neguje ze przez zbyt okrojone dawki pozywienia a co za tym idzie brak witamin i mineralow w organizmie cierpi caly organizm a co za tym idzie i mozg. Z cla pewnoscia tez przeklada sie to na jego prace i wydolnosc. Wierze tez ze tu czy tam zawodzi... jednak nijak sie to ma do inteligencji moim zdaniem. W sumie nawet nie wiem czy inteligencja jest jakas wymierna "partycja" mozgu, dlatego jesli nie masz nic przeciwko dalej bede twierdzil ze jestes inteligentna.Smile
Co do psychologii to chodzilo mi raczej o psychologie anoreksji a nie o to ze z Ciebie Profesor psychologii wyrosl;p
Co do porownan, nie rob tego nie szukaj nikogo kto wie wiecej(zapewniam Cie ze jak sie dobrze szuka zawsze sie ktos taki znajdzie). Dla mnie zycie to nie wyscig szczurow, nie oceniam ludzi na lepszych i gorszych a co za tym idzie nie obchodzi mnie zupelnie na ktore "miejsce" klasyfikuja mnie ci ktorzy to robia. Wiec kobieto przestan sie nisko cenic, bo ja nie widze niczego w czym uchybialabys innym. Poza tym jesli mialbym porownac(tak w drodze wyjatku) to co piszesz i jak w stosunku do siebie samego musialbym stwierdzic ze robisz to lepiej i siebie sklasyfikowac ponizej. Wiem ze niekiedy latwiej jest postawic sie nisko zeby otoczenie przestalo miec duze wymaganiaod Ciebie(kiedys tez cos podobnego w zyciu przechodzilem. Teraz wiem ze tamta drogas byla zla. Zmienilem moje myslenie i dopasowalem troche do swoich potrzeb. Potrzeby i oczekiwania otoczenia mam teraz w du... szukam swoich potrzeb i staram sie spelniac swoje oczekiwania ktore sobie sam stawiam. W sumie zyje tak samo jak kiedys, ale lepiej sie czuje a to co o mnie mowia splywa po mnie. Nawet jesli wszyscy ludzie na swiecie mieliby "lepsze" zycie niz moje mialbym to gleboko gdzies. Moje zycie jest moje jak inni lepiej potrafia to niech sobie lepiej zyja... ja nie chce... jak to mowia lepsze jest wrogiem dobrego;)
Co do poradnikow i rad innych ludzi... kazda rada jest dobra TYLKO dla osoby ktora jej udziela.
Co do akceptacji tego co sie zdarzylo, to nigdy nie jest i nie bedzie proste. Czesto ciezko odpuscic jeszcze trudniej wybaczyc osobie ktora zrobila Komus wielka krzywde. To sa wyzwania. Ciezko pogodzic sie z tym ze bliskie osoby dzialaja na Twoja szkode i czesto potrafia robic to z premedytacja. Zapomniec sie chyba nie da. Przeszlosc zawsze ma wplyw na terazniejszosc. mysle ze jedyne co mozna zrobic to czasteczke po czasteczce zmieniac. Ktos kto boi sie wychodzic z domu powinien trenowac kilka razy dziennie otwierac drzwi stac w nich krotka chwile , pozniej ja wydluzac itd itd... Co do przytyc schudnac .. hmm.. mysle ze tego nie potrafisz zazu, bo wydaje mi sie ze wlasnie tego nie kontrolujesz.
Samoakceptacja wydaje mi sie tez latwiejsza niz zaakceptowanie drugiej osoby. Kazdy ma na siebie samego wplyw i moze zmieniac to czy tamto. Nie jest to tez wcale takie proste ale krok po kroku mozliwe. Zmienic druga osobe nie jest juz mozliwe wcale. Jesli nie mozna sie zaakceptowac to jest chyba problem, ale czy mozna mowic o calosci? Kazdy ma zle i dobre cechy, zle iu dobre nawyki. Czemu wiec nie "podzielic sie na czastki" dobre i zle. Te dobre przeciez latwo bedzie zaakceptowac. Te zle hmmm... mi pomoglo kiedys wyeliminowywanie ich po kolei. Wyeliminowywalem jedna na raz a robilem to w ten sposob ze szukalem sobie zastepstwa i przez tysiace powtorzen "przeprogramowywalem sie" Niekiedy mija duzo czasu zanim cos sie zmieni, dla mnie najwazniejsze bylo isc kazdego dnia chocby jeden kroczek do przodu.
Sie rozpisalem w kazdym razie Mysle ze przesadzasz z niska samoocena, bo tak naprawde jest calkiem ok z wieloma rzeczami u Ciebie:)
Morgana
PostWysłany: Czw 9:19, 09 Cze 2016    Temat postu:

Obawiam sie, ze dla niego juz jest za pozno. To trwa za dlugo i (wg mnie) zmiany w mozgu/ psychice zaszly za daleko. I tak od lat. Urojenia, wybuchy agresji, zamkniecie w sobie, kazda dziedziina zycia tam runela. I nie zapowiada sie na poprawe.
zazu24
PostWysłany: Śro 21:48, 08 Cze 2016    Temat postu:

Morgana,
każdy z nas to przeżywał. 'Przecież wszystko jest w porządku, ja się tylko zdrowo odżywiam!'. Niestety, każdy musi przez to przebrnąć sam, zobaczyć w lustrze pewnego dnia, że nie jest dobrze i że potrzebuje się pomocy.
Kiedy do tego dorośnie przyślij go do nas! Spróbujemy pomóc.
Morgana
PostWysłany: Śro 19:28, 08 Cze 2016    Temat postu:

Mam znajomego, ktoremu przydaloby sie takie kolko wzajemnego wsparcia. Tyle, ze on nie rozumie, ze ma problemy psychiczne i ze jest anorektykiem.
Ania
PostWysłany: Wto 21:28, 07 Cze 2016    Temat postu:

zazu24 napisał:
Dziękuję Ci Aniu za wsparcie. Chętnie z Tobą porozmawiam na priv, jeśli miałabyś taką chęć.


Bardzo chętnie Smile
zazu24
PostWysłany: Wto 18:45, 07 Cze 2016    Temat postu:

Dziękuję Ci Aniu za wsparcie. Chętnie z Tobą porozmawiam na priv, jeśli miałabyś taką chęć.
Ania
PostWysłany: Wto 18:39, 07 Cze 2016    Temat postu:

zazu24 napisał:
Gdyby ta cała teoria dała się tak łatwo przełożyć na swoją psychikę to żylibyśmy w świecie pełnym zadowolonych i spełnionych we wszystkich aspektach życia ludzi, bo wystarczyłoby przeczytać pierwszy lepszy poradnik typu 'jak być szczęśliwym' i po prostu korzystać z rad.

Najgorsza jest myśl, że już prawie jestem u celu odkrycia odpowiedzi lub tak jak mówisz, już je znam - i co z tego, skoro dalej sobie z nimi nie radzę? Nie potrafię się z nimi pogodzić?
Właśnie na tym też wg mnie polega walka - na akceptacji tego, co się zdarzyło. Nie zapomnieniu, bo pewnych rzeczy nie da się wyprzeć z pamięci, a powiedzeniu sobie 'tak, wydarzyło się. odpuszczam sobie, wybaczam, godzę się z nim i nie pozwolę, żeby to miało dalszy wpływ na teraźniejszość'. A to najtrudniejszy proces. Bo przytyć / schudnąć może każdy w dowolnej chwili. A zaakceptować siebie - to prawdziwe wyzwanie.

Dla mnie samoakceptacja jest wciąż daleką mrzonką. Ale może kiedyś się uda.


Myślę, że powinnaś dać sobie czas, żeby zmiany w starych sposobach myślenia mogły się skonsolidować. Intelektualne zrozumienie jakiegoś mechanizmu to pierwszy krok, ale trzeba jeszcze przyjąć nową prawdę emocjonalnie, a to czasami bardzo długi proces. U mnie to przebiegało tak, że dużo rozmyślałam nad sobą, analizowałam, medytowałam, ale byłam też otwarta na wszystkie emocje, które pojawiały się po drodze w związku z tematem. W końcu przeżywałam coś, co na własny użytek nazywałam 'epifanią' - coś w stylu olśnienia, katharsis, po którym czułam, że dany wątek jest już wyczerpany i nie będzie mnie więcej dręczył. Takich momentów miałam w swoim życiu sporo przede wszystkim, gdy zbierałam się do kupy po depresji i latach zaburzeń odżywiania, ale musiałam wykonać gigantyczną pracę intelektualną i emocjonalną, żeby do nich doprowadzić. Na niektóre olśnienia musiałam pracować latami.

Piszesz o tym, że nie akceptujesz swojej przeszłości - to normalny etap, który w końcu minie. To bardzo dobrze, że czujesz tę niezgodę i się jej nie wypierasz, bo wmawianie sobie, że wszystko jest już dobrze i jesteś ponad to nie rozwiązuje problemu, a tylko go odsuwa i pogarsza. Nie ma drogi na skróty, trzeba świadomie przeżyć każdy etap.

A co do poradników na szczęście, myślę, że mogą narobić więcej szkód niż pożytku (chociaż to też może być droga dojścia do prawdy drogą eliminacji). Nikt nie da nikomu gotowej recepty, bo każdy jest inny i ma swoje sprawy do przepracowania, a szczęście to nie kwestia wykonywania jakichś czynności, ale stanu umysłu. Ze wszystkich autorów, których czytałam, najlepiej uchwycił to chyba Anthony de Mello w Przebudzeniu.

Trzymam kciuki za to, żeby Ci się udało.
zazu24
PostWysłany: Nie 19:41, 05 Cze 2016    Temat postu:

Inteligentna? To ostatnia rzecz, którą bym o sobie powiedziała. Zwłaszcza teraz, podczas choroby. Mała kaloryczność posiłków i zdecydowanie ograniczenie składników odżywczych i witamin sprawiła, że szczególnie odczuwam różnice w koncentracji, możliwościach nauki w porównaniu z tym, co działo się przed zachorowaniem. Wszelkie ograniczenia umysłowe są jednym z najczęstszych powikłań anoreksji. Wciąż jednak mam nadzieję, że 'dziury w mózgu' będą się zmniejszać wraz ze zdrowieniem.
A psychologia jest tak rozległą dziedziną, że nigdy też nie powiem, że mam jakąkolwiek wiedzę w tym temacie. Interesuje się tym, to prawda, zgłębiam temat, ale wiedzy nie mam w tym zakresie prawie żadnej w porównaniu z innymi. Zresztą na tle innych we wszystkich dziedzinach wypadam słabo, wolę unikać porównań, bo wpędzają mnie w jeszcze większy dołek psychiczny.

Gdyby ta cała teoria dała się tak łatwo przełożyć na swoją psychikę to żylibyśmy w świecie pełnym zadowolonych i spełnionych we wszystkich aspektach życia ludzi, bo wystarczyłoby przeczytać pierwszy lepszy poradnik typu 'jak być szczęśliwym' i po prostu korzystać z rad.

Najgorsza jest myśl, że już prawie jestem u celu odkrycia odpowiedzi lub tak jak mówisz, już je znam - i co z tego, skoro dalej sobie z nimi nie radzę? Nie potrafię się z nimi pogodzić?
Właśnie na tym też wg mnie polega walka - na akceptacji tego, co się zdarzyło. Nie zapomnieniu, bo pewnych rzeczy nie da się wyprzeć z pamięci, a powiedzeniu sobie 'tak, wydarzyło się. odpuszczam sobie, wybaczam, godzę się z nim i nie pozwolę, żeby to miało dalszy wpływ na teraźniejszość'. A to najtrudniejszy proces. Bo przytyć / schudnąć może każdy w dowolnej chwili. A zaakceptować siebie - to prawdziwe wyzwanie.

Dla mnie samoakceptacja jest wciąż daleką mrzonką. Ale może kiedyś się uda.
_Req_
PostWysłany: Nie 19:10, 05 Cze 2016    Temat postu:

masz racje ze to nie musialo byc jedno wydarzenie, mogl byc szereg. Co mnie zaskakuje ze w sumie wiesz o niej wiecej niz ja z medycznego czy tez psychologicznego punktu widzenia. Jestes tez wg. mnie bardzo inteligentna.
Ta cala wiedze wykorzystujesz po to zeby nie szukac. Podchodzisz do zagadnienia ogolnie, wrecz naukowo, zeby tylko nie zaglebic sie w siebie. Takie odnosze wrazenie. Swoje zycie mozna rozlozyc na czesci pierwsze, czyjegos nie. Masz ta moc zeby to zrobic, wiedze tez. Dlatego tylko mysle ze albo nie jestes gotowa szukac... albo dobrze juz wiesz o co chodzi i starannie bedziesz to ukrywac az do samego konca.
Na samym poczatku o ile sobie przypominam pisalas ze masz wspanialych rodzicow. Ja przez te wszystkie lata mojego zycia unikam i unikalem wspanialych ludzi, szukam normalnych, zwyklych. Mi ciezko by sie zylo kolo wspanialosci. Nie wiem czy w Twoim wypadku to szkola czy dom jest glownym czynnikiem.
W kazdym razie masz sile zeby temu stawic czola, moze i sie boisz konfrontacji z przeszloscia ale sile na to masz. Mam nadzieje ze z niej skorzystasz.Smile
zazu24
PostWysłany: Nie 18:51, 05 Cze 2016    Temat postu:

Choroby psychiczne mają niestety to do siebie, że są wielowymiarowe i tak naprawdę składa się na nie mnóstwo czynników. Wychowanie, wzorce wyniesione z dzieciństwa, traumy, a także późniejsze doświadczenia szkolne, społeczne czy osobiste.
Nie jestem pewna czy można tak dokładnie określić jedno konkretne wydarzenie, które wywołuje chorobę, a następnie powoduje lawinę. Uważam, że to zespół czynników nakładających się na siebie niekoniecznie w jednym punkcie czasowym, ale w procesie.
_Req_
PostWysłany: Nie 18:36, 05 Cze 2016    Temat postu:

No wlasnie o to mi chodzi, zeby dobrze ustalic kiedy sie choroba zaczela. Znalezc wydarzenie ktore ja spowodowalo, ktore tak Cie wstrzasnelo emocjonalnie ze nie chcesz o nim pamietac. Naczytalem sie juz troche o anoreksji i jedno jest dla mnie faktem iz z bardzo duzym prawdopodobienstwem zle oceniasz przedzial czasowy poczatkow. Wniosek dla mnie, nie chcesz do dnia dzisiejszego wracac do tego co sie wtedy stalo.
Czemu tak mysle, otoz wszystko zaczelo sie kilka lub kilkanascie tygodni lub miesiecy przed tym jak zaczelas gubic pierwsze kilogramy. W momencie kiedy zajelas sie liczeniem kalorii i nadmiernym sportem to juz choroba byla w bardzo zaawansowanym stadium. Ona spowodowala to zachowanie.
Nie wiem ile mialas lat wtedy ale jesli waga zaczela spadac w liceum mysle ze wszystko zaczelo sie na przelomie gimnazjum i liceum.
Mysle ze przypomnienie sobie co sie wtedy dzialo w Twoim zyciu moze byc kluczem.
Pozdrawiam:)
zazu24
PostWysłany: Sob 13:40, 28 Maj 2016    Temat postu:

Cała moja historia z odchudzaniem zaczęła się w liceum - schudłam wtedy z 70kg do ok. 50kg. Ale zainteresowanie dietami, sportem i tzw. 'fit life style' - ok. 2 lata temu. I wtedy też zaczęła się choroba.
_Req_
PostWysłany: Sob 12:55, 28 Maj 2016    Temat postu:

zazu Smile nie odpowiedzialas na moje pytanie:) a mianowicie kiedy to bylo.Rozumiem ze sama nie zauwazajac tego nie jestes w stanie okreslic kiedy. Wystarczy ze podasz date przyblizona np. wiosna 2012 (chodzi o to zeby okreslic czas w jakim sie to wszystko zazelo wiec w momencie kiedy ludzie zaczeli zwracac Ci uwage choroba byla juz w zaawansowanym stadium)
Czy poprostu boisz sie wracac pamiecia do kilku lat wstecz?
Smile
zazu24
PostWysłany: Sob 11:58, 28 Maj 2016    Temat postu:

Tak naprawdę to najpierw ludzie zwrócili mi uwagę, że dużo schudłam. Oczywiście, na początku jest duma i daję to jeszcze większego kopniaka motywacyjnego - schudłam, świetnie wyglądam! Ale im dalej w las tym więcej osób dziwnie Ci się przygląda i zaczyna padać pytanie, czy nic mi nie dolega - spadek masy ciała to przecież też objaw wielu poważnych chorób.

Do mnie samej dotarło, że pora coś zmienić w momencie, gdy zaczęły się objawy fizyczne - ciągłe zmęczenie, bóle w klatce piersiowej, drżenia mięśni. Potem pojawienie się żył na całym ciele.
Oczywiście, ciągle nie widzi się swojej chudości - a jednak ciało powoli zaczyna odmawiać posłuszeństwa, co ma też związek z nadmierną aktywnością fizyczną (chociaż nie u każdego ona występuje). No i oczywiście depresja - ona pojawiła się u mnie najwcześniej.

Ja ciągle nie widzę w lustrze tego, że jestem chuda - wg mnie wyglądam dobrze. Dlatego wciąż panicznie boję się przytyć.
_Req_
PostWysłany: Sob 11:06, 28 Maj 2016    Temat postu:

Ostatnio troche czytam na ten temat chociaz jeszcze nie mam tej wiedzy zbyt duzo nazbieranej. Jest tez duzo rzeczy ktore ciezko mi zrozumiec ale staram sie i na nie znalezc jakies zrozumiale dla mnie publikacje:)
Mialbym znowu jakies pytanko Kiedy sama zauwazylas ze jest cos nie tak? Kidy wciagnelo Cie to zdrowe jedzenie i sport? przed rokiem, dwoma?
Z tego co juz wyczytalem moze to byc cos co jest wazne, zwlaszcza ze wiekszosc nawet nie potrafi okreslic kiedy tak naprawde sie zaczelo, a ze jedzenie ogolnie gra tutaj podrzedna role to zdaje sobie oczywiscie sprawe.
Pozdrawiam z zalewanej deszczem bawarii

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group